Miasto moje, a w nim…

14 Maj, 2012 Dodaj komentarz

Powszechnie panująca opinia na temat Warszawy i ludzi w niej mieszkających nie jest zbyt pozytywna i jak to w przypadku stereotypów bywa – krzywdząca i nieraz daleka od prawdy. Niejednokrotnie spotkałem się z negatywnymi reakcjami na jej temat, fakt, że częściej wśród anonimowych internautów, których w ogóle nie znam, niż wśród osób mi znajomych. Z drugiej jednak strony sam na tyle jej nie znam ani za często nie przebywam, abym mógł mieć wyrobioną opinię więcej niż powierzchowną. A ta jest akurat pozytywna i sądzę, że dopóki będę miał styczność ze stolicą w takim wymiarze, jak obecnie, dopóty nie ulegnie ona zmianie.

Lubię Warszawę. Lubię do niej jeździć, spędzać tam czas. Mimo że do tej pory bywam w niej nie częściej niż trzy razy w roku, zdążyłem już upatrzyć swoje ulubione miejsca, z czego dwa staram się odwiedzić za każdym razem, gdy przebywam w stolicy. Jednym z nich jest księgarnio-kawiarnia „Wrzenie świata” przy Gałczyńskiego 7 (okolice Nowego Świata, tuż przy przystanku autobusowym „Foksal”), drugim zaś kościół p.w. św. Antoniego Padewskiego przy Senatorskiej 31.

To, co je łączy, to książki, co w moim wypadku wydaje się zrozumiałe (na pewno dla tych, co mnie znają). A na pewno dzięki książkom do nich trafiłem. „Wrzenie świata” to dla mnie mekka literatury faktu. Założona przez trzech autorów, związanych z Gazetą Wyborczą – Pawła Goźlińskiego, Mariusza Szczygła i Wojciecha Tochmana – jest w pewnym sensie centrum non-fiction w Polsce. Poza wspomnianymi autorami można tam spotkać wielu innych oraz przede wszystkim ludzi o podobnych poglądach i zainteresowaniach. Pomijam kwestie natury fizjologicznej (o ile mogę się w ten sposób wyrazić) – dobre ciasto z kawą lub herbatą także może zachęcić do wizyty. W tym miejscu najważniejszy jednak jest klimat, który się tam tworzy, to tytułowe wrzenie świata. Naprawdę można to odczuć na własnej skórze, zwłaszcza w ciepły letni wieczór, gdy tłum siedzi na leżakach w ogródku piwnym i prowadzi konwersacje na różne tematy. No i książki… Całe mnóstwo książek, za które dałbym się pokroić, z wielkimi regałami zapełnionymi tylko pozycjami z Czarnego na czele. Raj dla moli książkowych. Tam też czuję, że wciąż mi daleko do literaturoznawcy; wciąż pozostaję zwykłym zjadaczem chleba, który książki po prostu czyta i raz na jakiś czas je przeżywa.

Senatorska jest dla mnie miejscem zadumy. Nie tyle chodzi o sam kościół, co odchodzące od jego głównego wejścia krużganki, wypełnione nagrobkami i epitafiami. Wśród mieszczan, ludzi zasłużonych w mniejszym lub większym stopniu, oraz żołnierzy poległych w czasie II wojny światowej i Powstania Warszawskiego, znajduje się tam osoba dla mnie wyjątkowa. W lewym skrzydle, patrząc na wprost wejścia do kościoła, mniej więcej w połowie krużganka na prawej ścianie, znajduje się tablica pamiątkowa poświęcona Piotrowi Morawskiemu, tragicznie zmarłego w 2009 roku polskiego himalaisty, ale przede wszystkim dobrego człowieka. Czytając o nim wyłonił mi się obraz człowieka, który we współczesnych świecie starał się pogodzić dwa sprzeczne żywioły. Z jednej strony chciał zdobywać kolejne szczyty i uciekać od zła tego świata, znaleźć wewnętrzny spokój, a z drugiej chciał mieć szczęśliwą rodzinę – chciał być mężem, ojcem, przyjacielem; chciał poświęcać całego siebie dla drugiej osoby. Mimo wielu trudności, jego bój z samym sobą nie był skazany na porażkę. Jestem więcej niż pewien, że z pomocą najbliższych wygrałby ją. Niestety, nie było dane mu tego dowieść.

Warszawa da się lubić. Nie wiem, jaki miałbym do niej stosunek, gdybym mieszkał tam na co dzień lub przebywał częściej niż teraz. Być może taki sam jak Andrzej Stasiuk, zanim z niej wyjechał na stałe. Póki co to obydwaj mamy takie samo podejście (mniej więcej tak to szło:  „Zanim wyjechałem z tego miasta, to mówiłem >>jak ja tego miasta nienawidzę!<<, a teraz? >>Jaka ta Warszawa jest cudowna, aż chcę się tutaj przebywać<<”). Widocznie dystans robi swoje. Ja tymczasem będą myślał o niej jak to śpiewał Czesław Niemen o najpiękniejszym śnie. I póki co niech tak zostanie.

PS. Pomysł na powyższy felieton wziął się od ostatnio zakończonych Targach Książki w Warszawie, które miały być głównym tematem moich rozważań. Wyszło inaczej, jednak myślę, że do tematu wrócę przy następnej okazji.

Kategorie:Uncategorized

Blog, czyli odkładania magisterki cd.

10 kwietnia, 2012 Dodaj komentarz

Lubię czytać, robię to często i w ilościach hurtowych. Jednak wydaje mi się, że jestem z tego pokolenia (albo po prostu ja tak mam), że większa ilość tekstu na monitorze komputera jest dla mnie nie do przeskoczenia, co często kończy się… drukowaniem strony web. Nie jest to rozsądne, zwłaszcza jak myślę o dżungli amazońskiej, a na pewno mija się jednym z celów publikowania różnych tekstów w Internecie. W każdym razie, piszę o tym wszystkim z bardzo prozaicznego powodu – wpisy na tym blogu do elaboratów należeć nie będą, przynajmniej mam taką nadzieję w tej chwili. Jak ktoś chce przeczytać wielkie tomisko, to odsyłam do wspomnianych książek.

O czym będę pisał? Sam nie wiem – może o  książkach, ale nie za dużo, bo do czytania należy zachęcać, a nie odwrotnie i tym bardziej nie streszczać jakiejś lektury. Poza tym blogów o książkach są tysiące, więc kolejny sobie podarujmy. Na pewno o kwestiach społeczno-gospodarczych – głównie polityka, kwestie socjalne, w mniejszym stopniu o gospodarce. Nie chcę się skupiać na informacjach z pierwszych stron gazet, chociaż tego zapewne nie uniknę – chciałbym mówić o rzeczach z tych dalszych stron, mniej ważnych, ale nieraz równie istotnych. Generalnie trafią tu moje refleksje – może ktoś to przeczyta i mnie złapie i tym samym skończy moje męki w tym społeczeństwie,  a może znajdzie się jakaś bratnia dusza, która podzieli mój pogląd? Kto wie, może nawet coś to pisanie zmieni w moim życiu?

Wszystkiego trzeba się spodziewać, a zarazem niczego nie możemy być pewni – kto wie, czy dożyjemy poranka? Na zegarach zbliża się 2:30 – zamiast spać albo intensywnie nad czymś konkretnym pracować, najlepiej nad moją magisterką, siedzę i stwarzam kolejny powód, by jej nie pisać. Czy jest to dobry powód – czas pokaże.

Kategorie:Uncategorized